Dzisiejsza sesja zapisała się jako typowa faza wyciszenia po ostatnich spadkach, przed ważnymi zmianami cen akcji. Piątkowa wymiana przebiegała w zakresie ograniczonej zmienności, redukując nieznacznie wczorajsze zejście do 2360 punktów na WIG20. Indeks warszawskich blue chipów stracił na ostatniej sesji tygodnia 0,53% z licznikiem obrotów na poziomie 404 mln zł. WIG zyskał w tym czasie 0,09% z obrotami na poziomie 516 mln zł. Mieliśmy na ostatniej sesji tygodnia płaski wolumen obrotu, co nie może dziwić, biorąc pod uwagę dzisiejsze święto w USA. Pojawiające się w trakcie dnia dane makro nie miały większego wpływu, ale niski fixing na koniec dnia dał znać, o jakim kierunku myślą inwestorzy. Wsparcie 2360 – 2350 punktów na WIG20 zostało jednak zachowane, więc niedźwiedzie nie wykorzystały w pełni swoich sił.
WIG20 otworzył się w okolicy 2370,25 pkt. i w połowie sesji osiągnął 2373 pkt., gdzie bardzo szybko pojawiła się podaż o niewielkich rozmiarach, ale przy niskiej aktywności była w stanie zepchnąć ponownie indeks dopiero na fixingu do rejonu wczorajszego dołka 2360 pkt. Piątkowy spadek WIG20 odbył się przy obrotach rzędu 400 mln zł.
Na szerokim rynku mieliśmy płaski handel, więc warto zerknąć na ciekawe położenie średniej giełdowej WIG, która od początku bieżącego roku traci blisko 0,5%. Klasyczny restart poziomów sprzed pół roku to nieraz mocny argument kupna dla byków a położenie WIG-u w pobliżu długofalowej linii hossy mocno podkręca prawdopodobieństwo odniesienia sukcesu strony kupującej. WIG jest w rejonie 50995 punktów, prawie dwa procent ponad psychologicznym poziomem 50 tys. punktów oraz niespełna 1% ponad liniami hossy, które oparliśmy na 13 - letnich danych, w cenach zamknięcia.
Marazm i zniechęcenie inwestorów to bardzo dobry klimat wypunktowania ww. linii, ale do jej utrwalenia potrzeba stosownego zapalnika czy technicznego triggera, aby WIG mógł akumulacyjnie odbić na północ. Linia A/D wskazuje, że przez ostatnie dwa tygodnie mieliśmy słabą dystrybucję akcji na GPW, obroty nagle nie narastały skokowo na spadku cen, więc nie mieliśmy globalnego odwrotu od ryzyka a wręcz przeciwnie Wall Street zanotowała wczoraj nowe rekordy wszechczasów. Ostatnią słabość GPW po części można tłumaczyć otwartym oknem transferowym OFE - ZUS, ale także w reakcji na słabe dane makro, jakie ostatnio odczytano dla krajowej gospodarki plus kontrowersje wobec włodzarzy i polityków z Polski.
Ostatnie negatywne układy także tłumaczono układem technicznym, z którego średni czasowo horyzont pokazał punktowanie coraz to niższych górek cenowych - luty / czerwiec 2014 roku oraz szorowanie po średniej EMA-200, która do tej pory broniła rynku byka i unosiła się do góry, teraz jest płasko nastawiona i nie wskazuje krocząco dynamik na plus czy na istotny minus. To moment zastanowienia.
Mamy w układzie dziennym klin zwyżkujący a wyjście z zakresu 53000 - 49204 - 48057 punktów, wskaże kierunek, dokąd "zmierza krążek" w całej tej ostatnio bardzo trudnej rozgrywce. Ważą się losy hossy. Nie można jednak stwierdzić, że wchodzimy w długofalowy rynek spadkowy, gdyż dane makro, ostatnie wyniki kwartalne spółek oraz silne rynki bazowe na to nie pozwalają.
Jeśli jednak ww. poziomy wsparcia oraz linie hossy zostałyby przełamane to wybicie się poniżej dolnego pivotu S1 z pewnością doprowadzi do panicznych reakcji, ale jeszcze raz trzeba podkreślić, że to tylko ryzyko a główne argumenty w tym momencie przemawiają za odnowieniem optymizmu. Z jakich powodów ? Zazwyczaj w takich miejscach, warunkach rynkowych ich nie ma, pojawiają się po czasie i dowodzą idei, że jakiś czas temu minęliśmy cykliczne dno hossy, oby to było wyższe cenowo, długofalowe minimum.