Wczorajsza sesja była trudna dla posiadaczy akcji i - co szczególnie zaskakujące - przebiegała w zupełnej opozycji do zachowania otoczenia, gdzie dominowały dobre nastroje. Dzisiaj ta różnica rzucała się w oczy jeszcze bardziej i wydawać się mogło, że im wyżej notowane były indeksy na giełdach zachodnich, tym bardziej spadały ceny polskich akcji.
W Europie sesja przebiegała bowiem pod dyktando oczekiwania na kolejne zapowiedzi ze strony EBC oraz publikacji danych z USA. Taki stan rzeczy generalnie powodował powolne zwyżki, które mogły przyspieszyć po tym jak Mario Draghi zapowiedział program pożyczek dla banków na kwotę 1 biliona euro oraz poinformował, że bank centralny zintensyfikował przygotowania do skupu papierów zabezpieczonych aktywami. Ponadto w USA opublikowano dane, które przebiły najśmielsze oczekiwania. Otóż gospodarka amerykańska wygenerowała w minionym miesiącu aż 288 tys. miejsc pracy. Dodatkowo zrewidowano w górę dane z poprzednich dwóch miesięcy, a stopa bezrobocia spadła do najniższego poziomu od września 2008 przy stabilnym współczynniku aktywności zawodowej. Naprawdę ciężko było w tym raporcie znaleźć choćby mały fragment, z którego nie emanowałby optymizm. Martwić można się jedynie tym, że najdłuższa seria odczytów powyżej 200 tys. od końca lat 90-tych. zmusić może Rezerwę Federalną do nieco szybszego podniesienia stóp procentowych. Mało kto się jednak tym dzisiaj przejmował, a amerykański indeks DJIA po raz pierwszy w historii zdobył okrągły poziom 17 000 pkt.
Ten cały zewnętrzy optymizm nie do końca powielały zbliżone nam geograficznie rynki takie jak węgierski czy rosyjski. Tym niemniej z pewnością nie były one tak słabe jak GPW. Jeszcze bowiem na godzinę przed zamknięciem sesji główne warszawskie indeksy wyznaczały sesyjne minima lub szorowały wokół nich. Dopiero ostatnie kwadranse doprowadziły do zniwelowania skali strat, których całkowicie uniknąć i tak się nie udało. Najmniej straciły spółki największe, a pod największym ogniem sprzedających po raz kolejny były spółki mniejsze. Jeżeli to słabe zachowanie rynku zostanie podkreślone w nagłówkach głównych gazet, to Polacy jeszcze bardziej się zniechęcą do pozostania w OFE. To z kolei dodatkowo pogorszyłoby przyszłą kondycję rynku, która do najlepszych i tak przecież nie należy. Zresztą argumentem za spadkami mogły być również rosnące oczekiwania co do złapania przez gospodarkę zadyszki w swym wzroście. To jednak jeden z kilku powodów, gdyż przykładowo kolejne gorsze odczyty z Francji nie przeszkodziły dzisiaj giełdzie paryskiej pokaźnie wzrosnąć. Lokalnie problemem mogłaby być również dokonana wczoraj transakcja sprzedaży pakietu akcji PGE przez Skarb Państwa. Ściągnęła ona z rynku płynność i przypomniała o ryzyku dalszej podaży walorów. Rynek w swojej wędrówce znajduje więc kolejne kłody pod nogami, co jednak konsekwentnie uatrakcyjnia wyceny.
Łukasz Bugaj