Czwartkowe notowania na rynku warszawskim skończyły się spadkami najważniejszych indeksów. WIG20 stracił 0,56 procent przy blisko 977 mln złotych obrotu, gdy indeks szerokiego rynku WIG spadł o 0,29 procent z licznikiem pokazującym przeszło 1,15 mld złotych obrotu. Sesja przyniosła pogłębienie odejścia WIG20 od szczytu hossy w rejonie 2380 pkt. i w skrajnym punkcie dnia indeks był blisko 5 procent od najwyższego punktu poprzedniego roku. W kocówce sesji popyt wspierał się próbami odbicia rynkach bazowych, które - jak niemiecki DAX, czy amerykański S&P500 - rosły po około 0,3 procent i sygnalizowały możliwość wygaszenia noworocznych korekt. Z perspektywy końca sesji widać, iż mimo spadku rynek nie potrafił znaleźć czytelnego kierunku, co najlepiej oddaje układ techniczny na wykresie WIG20. Zarówno środa, jak i czwartek skończyły się wyrysowaniem świec z dolnymi cieniami, które dotykają pierwszego, ważnego wsparcia w rejonie 2265 pkt. Podaż nie potrafi trwale przełamać tego poziomu, gdy popyt nie radzi sobie z pokonaniem połamanego wcześniej poziomu 2300 pkt. Rynek jawi się zatem jako zawieszony po impulsie korekcyjnym w oczekiwaniu na kolejny, którym może okazać się rekcja rynków bazowych i dolara na jutrzejsze dane z rynku pracy w USA. W tym kontekście warto odnotować, iż opublikowane w bieżącym tygodniu FOMC minutes i inne dane z rynku pracy – np. dzisiejszy odczyt ADP – były bardziej propodażowe od oczekiwań, więc rynek ma już w części uwzględnione scenariusze spadkowe. Dlatego też piątkowa sesja i okolice 14:30 czasu polskiego jawią się jako ważne dla rynku, ale spadkowy obraz tygodnia wydaje się być przesądzony. Od początku roku WIG20 stracił już 2,6 procent i tylko jakieś wyjątkowo mocne rozdanie, jakiego nie było od przeszło miesiąca, będzie w stanie zmienić negatywne otwarcie roku.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ
Wydział Analiz Rynkowych
Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A.