Finałowa sesja roku na rynku warszawskim skończyła się spadkami najważniejszych indeksów. WIG20 stracił 0,57 procent, gdy indeks szerokiego rynku WIG spadł 0,60 procent. Przecena nie ominęła też koszyków spółek o średniej oraz małej kapitalizacji i mWIG20 oddał 1,04 procent, gdy sWIG80 spadł o 0,20 procent. Ważniejsza od przeceny była jednak aktywność rynku, która w WIG20 ledwie sięgnęła 638 mln złotych, co przełożyło się na najspokojniejszą pod względem obrotu sesję bieżącego tygodnia. Co ważne, blisko trzecią część obrotu w WIG20 zebrała spółka PKN Orlen, którą zagrano za niespełna 209 mln złotych. Na akcje spółki przypadła też blisko czwarta część z 852 mln złotych ugranych na całym rynku. Skromne wolumeny – z wyjątkiem pojedynczych walorów – uzupełniły się ze zmiennością, której w przypadku WIG20 nie starczyło do testowania granic konsolidacji między poziomami 2380 pkt. i 2330 pkt. W efekcie indeks przeniósł zawieszenie w konsolidacji i czekanie na wybicie z konsolidacji na pierwsze sesje stycznia. Niezależnie od znanego układu technicznego, w jakim WIG20 skończył grudzień, sesja przyniosła też zamknięcie roku, w którym indeks blue chipów zyskał przeszło 30 procent, co daje najlepszy wynik od 2009 roku. Efektem jest zbudowanie apetytów na wyrównanie szczytu poprzedniej hossy wyrysowanych pod psychologiczną barierą 2500 pkt. Patrząc w jeszcze szerszej perspektywie rynek jest w grze o załamanie tendencji spadkowej, która na wykresie WIG20 obowiązuje od pierwszej połowy poprzedniej dekady. W tym ujęciu rok 2024 będzie grą o przesilenie o naprawdę długookresowym znaczeniu. W czytelnie lepszej sytuacji jest indeks szerokiego rynku WIG, który wzrósł w tym roku o przeszło 35 procent i finiszował ledwie 0,5 procent od wyznaczonego niedawno najwyższego poziomu w historii. Nie ma wątpliwości, iż baza pod kolejny dobry rok została zbudowana, ale wiele zależy od postawy giełd bazowych, które były jednym z fundamentów, na jakich opierała się tegoroczna zwyżka w Warszawie. Starczy odnotować, iż niemiecki DAX skończył rok zwyżką o 20 procent, a amerykański S&P500 zyskuje 25 procent, by jasne stało się, iż kontynuacja hossy w Warszawie zależy w dużej mierze od kontynuacji hossy na świecie. Całość trzeba uzupełnić o relację złotego z dolarem i generalnie słabość dolara, która silnie pomagała takim rynkom jak polski.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ
Wydział Analiz Rynkowych
Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A.