Za nami dość ciekawa sesja. Do południa rynki spadały po informacjach zza wschodniej granicy. Tam prorosyjscy "separatyści" nie poparli środowego stanowiska Władymira Putina o przełożeniu niepodległościowego referendum planowanego na najbliższą niedzielę (11 maja). Co jak co, ale można się było tego spodziewać. Wspominałem wczoraj, że dopóki za słowami prezydenta Putina nie pójdą konkretne czyny, dopóty nie możemy myśleć o deeskalacji konfliktu. Rosyjska dyplomacja uważana jest za jedną z najlepszych na świecie i wszelkie działania to starannie przemyślana strategia. Obecnie prezydent Putin chce wyjść na tzw. "dobrego wujka", a rynki dały się na to nabrać. Gdyby nie konferencja Mario Draghiego handel w Europie mógłby się skończyć ciężką czerwienią. Niemniej prezes EBC wlał w rynki trochę optymizmu wspominając, że bank czeka na decyzję odnośnie QE do czerwcowych projekcji makro. Tuz przed konferencją EUR/USD znajdował się na psychologicznym poziomie 1,4. Przy tak silnym euro gospodarka np. Francji nie jest konkurencyjna i kwestią czasu była jakaś reakcja EBC. Dziwią więc komentarze o wielkim zaskoczeniu. Ostatnie wzrosty EUR/USD na linii sześcioletniego trendu spadkowego i w rejonach psychologicznych 1,4 USD traktowałem jako klasyczną "wspinaczkę po ścianie strachu". Wszyscy bowiem wiedzieli o możliwej interwencji EBC. W końcu rynek, ustami bardziej stanowczego EBC, powiedział sprawdzam. W pół godziny kurs spadł o... 150 pipsów (!) wycinając w pień wszystkie zlecenia stop loss. Kształt świeczki to ewidentny "dzień odwrotu", a kurs wrócił pod linię 6-letniego trendu spadkowego. Za oceanem S&P500 znowu próbował ataku na szczyt i znowu poniósł klęskę. Kluczem dla mnie jest jednak zachowanie NASDAQ i Russell, gdzie od marca trwa juz zdrowa korekta całych wzrostów od 2011 roku.
pobierz pełny biuletyn