Wtorkowe notowania na Giełdzie Papierów Wartościowych miały dwie fazy. W pierwszej rynek oglądany przez pryzmaty głównych indeksów po prostu oscylował wokół poziomu z wczorajszego zamknięcia, gdy w drugiej skupił się na solidarnej ze światem reakcji na wystąpieniu prezesa Rezerwy Federalnej. Przerwanie konsolidacji wczorajszej zwyżki było pochodną sygnałów ze strony J. Powella o ryzyku wyższej od wcześniejszych prognoz ceny kredytu, co zaowocowała skokowym właściwie spadkami na rynkach bazowych. W efekcie po 16:00 WIG20 zamienił zerową zmianę na spadek o 1,08 procent oraz zamknięcie sesji na dziennym minimum. Przecena w Warszawie korespondowała ze spadkami niemieckiego DAX-a, amerykańskiego S&P500 i analogicznej stratach złotego dolara oraz euro do amerykańskiej waluty. Całość sumuje się w sesję zdominowaną przez jeden element, którym jest przyszłość polityki Fed. Uwzględniając fakt, iż wtorkowe oceny prezesa Fed są ledwie przygrywką przed piątkowym spotkaniem rynków z comiesięcznymi danymi z amerykańskiego rynku pracy, w bliskiej przyszłości trudno od GPW oczekiwać wyjścia z cienia giełd bazowych i szukania swojej ścieżki. W praktyce oznacza to wysoki poziom korelacji cen w Warszawie z rynkami bazowymi i odpowiedzi na większość impulsów ze świata. Tylko technicznie patrząc wtorkowy spadek WIG20 nie kończy zawieszenia indeksu w konsolidacji ograniczanej poziomami 1955 pkt. i 1785 pkt. W istocie przy zamknięciu sesji przez WIG20 w rejonie 1853 pkt. rynek potrzebuje ruchu o blisko 70 punktów albo 3,7 procent, by testować wybronione ostatnio wsparcia w rejonie 1785 pkt., gdy zmienność indeksu mierzona wskaźnikiem ATR z 14 sesji jest przeszło dwa razy mniejsza. Niemniej, sesja akcentuje też fakt, iż lokalne zmienne mogą zejść na drugi plan. Należy liczyć się z ryzykiem, iż postawa warszawskich blue chipów w największym stopniu będzie teraz zależała od zmiennych globalnych.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ