Wtorkowe notowania na większości rynków akcji zostały podporządkowane odczytom inflacji w USA. GPW nie była wyjątkiem i podzieliła handel na przed i po publikacji amerykańskich danych, które okazały się trudne do szybkich interpretacji. Na pierwszy plan wybiły się odczyty wyższe od nadziei rynku przy stale obecnym wskazaniu, iż trend w inflacji jest spadkowy. Również poszczególne komponenty dalekie były od wartości, które inwestorzy mogliby uznać za jednoznaczne w wymowie. Całość zsumowała się obraz, w którym rynki nie mogły umiejscowić raportu jako przybliżającego koniec cyklu podwyżek ceny kredytu w USA, ale też jako przesądzającego, iż w bliskiej przyszłości amerykański bank centralny nie przejdzie na pozycje wait&see. Z perspektywy kilku godzin po publikacji widać, iż inwestorzy postanowili potraktować dane jako kolejną zmienną w szerszej układance i zwyczajnie poczekać na kolejne raporty, które pozwolą szacować politykę Fed w kontekście większej czytelności. W takim układzie sił przebieg sesji i wynik dnia w Warszawie jawią się jako zrozumiałe. Przez większą część czasu rynek operował w kontekście niskich wolumenów i niskiej zmienności, by po 14:30 skokowo podnieść zmienność, ale już bez podniesienia obrotu do poziomów godnych uwagi i znaczenia. Do odnotowania jest relatywnie dobra postawa sektora bankowego, którego indeks branżowy WIG-Banki zyskał 1,3 procent i z 207 mln złotych obrotu zebrał przeszło czwartą część aktywności na całym rynku. Konsekwencją sesji podporządkowanej otoczeniu jest zamknięcie dnia przez WIG20 przesunięciem o -0,03 procent przy niespełna 600 mln złotych obrotu. Z perspektywy technicznej wtorek okazał się kolejnym dniem zawieszania WIG20 na dolnym ograniczeniu konsolidacji i przeniesieniem na kolejną sesję czekania na przesilenie w miesięcznym trendzie bocznym.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ