Czwartkowe notowania na rynku warszawskim odbyły się w trudnym dla popytu kontekście. Środowe spadki na Wall Street - w przypadku S&P500 dały najgorszą sesję nowego roku – wymusiły na Warszawie spadkowe otwarcie razem z innymi giełdami europejskimi. WIG20 oddał na starcie około 1 procent i pod presją z otoczenia jeszcze przed w pierwszej połowie dnia powiększył stratę do przeszło 2 procent. W efekcie układ sił zrobił się silnie korekcyjny, ale po 15:00 popyt zdołał na tyle skutecznie skontrować podaż, iż na zamknięciu strata została zredukowana do -1,2 procent. Z perspektywy końca sesji widać, iż rozdanie było w równym stopniu próbą wymuszenia korekty przez podaż, co kontrą popytu podtrzymującą układ konsolidacyjny. Z perspektywy technicznej podaż ugrała połamanie psychologicznej bariery 1900 pkt., gdy popyt świecę z dolnym cieniem, która wskazuje na stale obecny potencjał konsolidacyjny. Kolejne sesje pokażą, która ze stron zyska przewagę, ale nie ma wątpliwości, iż rynek cały czas operuje w przekonaniu, iż ostatnie spadki są tylko korektą trendu wzrostowego wymuszoną przez analogiczne zachowania giełd bazowych. Patrząc na zachowanie rynku w szerszej perspektywie czasowej korekta nie może być zaskoczeniem. WIG20 ma za sobą trzymiesięczną zwyżkę, która podniosła indeks o 45 procent i przeniosła grę z rejonu 1337 pkt. w rejon 1950 pkt. Wzrost czyni indeks jednym z najlepszych na świecie w sytuacji, w której giełdy muszą operować w niepewności, co do kształtu polityki monetarnej banków centralnych, kondycji gospodarek i wreszcie ryzyka geopolitycznego w Europie, które wraz w rocznicą wybuchu wojny rosyjski-ukraińskie może wejść w nową fazę. W zarysowanym układzie sił pogłębienie ostatniej przeceny będzie zrozumiałe i zwyczajnie uzasadnione.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ