Środowe notowania na rynku warszawskim zaczęły się od próby kontynuacji ostatnich wzrostów. W pierwszej godzinie notowań WIG20 zameldował się w rejonie 1955 pkt., a więc na nowym maksimum fali wzrostowej i poszerzył zwyżkę od dna bessy w rejonie 1337 pkt. do przeszło 46 procent. Efektem wymarszu w rejon 1950 pkt. była bezpośrednia konfrontacja indeksu z psychologiczną barierą 2000 pkt., która – przy braku innych oporów – stała się punktem ogniskującym uwagę inwestorów po wcześniejszym sukcesie popytu w rejonie 1800 pkt. Impuls spadkowy przetrwał do końca sesji. W finale WIG20 stracił 1,2 procent zamykając dzień ledwie 2 punkty od sesyjnego minimum. Uwzględniając fakt, iż rolę liderów podaży pełniły spółki, które wcześniej były lokomotywami wzrostu i obrót na poziomie zbliżonym do 1,26 mld złotych – licząc tylko dla WIG20 – sesja ma w sobie wszystkie elementy przesilenia i uruchomienia korekty z ostatniej fali wzrostowej prowadzonej z rejonu 1800 pkt. Kolejne sesje pokażą, czy podaż ugra coś większego na zawahaniu popytu w rejonie 2000-1950 pkt. Argumentem popytu jest fakt, iż korekta w rejonie 2000 pkt. była oczekiwana i w pewnym sensie oczywista na rynku, na którym oporów trzeba szukać w pierwszej połowie zeszłego roku. W czwartek warto liczyć się z powrotem gry w cieniu rynków bazowych, które spotkają się z ostatnim ważnym odczytem makro tygodnia – inflacją CPI w USA. W piątek uwagę graczy zacznie znów przyciągać Wall Street, która wynikami dużych banków otworzy sezon spotkania giełd z raportami spółek za IV kwartał, co powinno zdominować układ sił do początku lutego i odbywającego się w tym czasie pierwszego w 2023 roku posiedzenia FOMC.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ