Drodzy Akcjonariusze,
Działalność turystyczna w WPL (WIRTUALNA) była do tej pory jak druga strona księżyca. Istniała, ale niewielu ją widziało. Mimo konsekwentnej budowy biznesu turystycznego, WP Holding dla niemal wszystkich znaczy „media”.
Takie postrzeganie naszej grupy nie znajduje pokrycia w faktach, ale do tej pory brakowało nam jasnego punktu zwrotnego. Nie mieliśmy swojego Gettysburga, El Alamein’u czy, jak kto woli, Stalingradu.
Dlaczego o tym piszę? Jeśli uda nam się uzyskać zgody regulacyjne, to WP Holding nie tylko dokona największej akwizycji w swojej historii, ale również po raz pierwszy w tej wirtualnej historii działalność turystyczna będzie większa od mediowej. Za miliard złotych nabędziemy grupę spółek turystycznych prowadzących swoją działalność w Niemczech, Austrii, Szwajcarii, Czechach, Słowacji i na Węgrzech. Na 30-lecie swojego istnienia Wirtualna Polska zmieni swój profil zarówno branżowo, jak i geograficznie. I co najważniejsze, będzie to zmiana wynikająca wprost z naszej oczywistej potrzeby biznesowej.
Potrzeby skokowego zwiększenia skali. Biznes turystyczny to biznes globalny, a my osiągnęliśmy już wszystko, co rowerem wodnym na Atlantyku osiągnąć się dało. Dalsza podróż musi mieć mniej przygodny charakter, tj. niebazujący na naszej przedsiębiorczej naturze, a na muskule aktywów. Również dlatego, że po kilku latach przerwy, chcemy znów poświęcić więcej czasu naszym ukochanym mediom. Których opuszczenie sporo nas kosztowało.
Kończąc okres unii personalnej pomiędzy WP Holding i WP Media w marcu 2018 roku nie zakładaliśmy, że będziemy musieli się z tej decyzji kiedykolwiek wycofać. Powrót założycieli do tej najstarszej naszej spółki w 2024 roku był jednak koniecznością.
Krótkowzroczne myślenie, sprowadzające się do zdobywania przychodów bieżącego miesiąca, kwartału czy roku za wszelką cenę, w dłuższym okresie przynosiło zatrute owoce.
O ile łatwiej jest dodać kolejne formaty reklamowe czy zwiększyć click-bait, zamiast np. zainwestować w technologię AI i poczekać na efekty? Czyli dokręcić śrubę użytkownikom, zamiast zadbać, aby otrzymywali treści, które ich rzeczywiście interesują i zostaną z nami dłużej?
Poza produktem wydawniczym, jednym z większych zaskoczeń okazał się stan biura reklamy WP Media, które przed 2018 rokiem słynęło z dobrych ocen. Po tych 7 latach, jak armia niemiecka pod Moskwą, stało się cieniem swojej dawnej świetności. Nie mam już żadnych wątpliwości, że decyzja o „coup de grace” zarządu tej spółki była słuszna.
Gdzie jesteśmy dzisiaj?
Robimy rzeczy oczywiste. Po dwóch kwartałach od powrotu wszystkich założycieli zbliżamy się do momentu, w którym przestawienie organizacji z myślenia – jak zarobić więcej kosztem użytkownika, na myślenie – jak dostarczyć lepszy produkt dla użytkownika, aby móc zarobić więcej, zaczyna przynosić widoczne efekty finansowe. Wymiernie pomaga nam wykorzystanie nowych technologii, w tym sztucznej inteligencji.
Spriorytetyzowanie AI w produktach reklamowych (WP Booster) zajęło nam zaledwie kilka tygodni. Wprowadzenie technologii AI w produkcie wydawniczym trwało około 6 miesięcy, dzięki czemu od października liczba odsłon w naszych portalach wzrosła o około 25%. Jest to pochodna wzrostu liczby artykułów o 16%, poprawy ich jakości (wzrost ocen o 20%) i poprawie efektywności rekomendatora treści o 83%. Czy można było to zrobić dwa lata wcześniej? Niestety tak. Wytężoną pracą całego zespołu nadrabiamy stracony czas. W Wirtualnej Polsce Media pracują fantastyczni ludzie, których wiara w sukces każdego dnia tężeje. Musimy jeszcze wiele zrobić do zwycięstwa, ale ten zespół ma już prawo czuć się dumnym.
Dostrzegając pozytywne efekty wprowadzanych projektów i siłę rynku, zdecydowaliśmy w czwartym kwartale o podwojeniu inwestycji w kilku kluczowych obszarach, tj. AI w produkcie reklamowym (WP Booster) i w produkcie wydawniczym (Ćma). To pierwsze kilkukrotnie poprawia efektywność kampanii mierzonych KPI-ami klientów, a to drugie zwiększa nam czas spędzany na naszych stronach i liczbę wykonywanych, wartościowych odsłon przez użytkowników. Zdecydowaliśmy też o zwiększeniu sił i nakładów w rozwoju self-serve’a WP ADS, działalności brokerskiej WPartner i ekspansji zagranicznej (już 20% przychodów WPartnera), w tym pozyskiwaniu reklamodawców spoza Polski.
W turystyce ubiegły rok również należał do intensywnych. Na szczególną uwagę zasługuje zmiana zarządu w Grupie Szallas oraz przeprowadzony proces centralizacji zarządzania grupą, która powstała na przestrzeni lat w wyniku dokonywanych akwizycji. Nie bez powodu na czele spółki stanął manager z dużym doświadczeniem w branży reklamowej. Od początku mówimy, że siłą naszej grupy jest łączenie kompetencji reklamowych z e-commerce’owymi. Tylko tak jesteśmy w stanie budować naszą pozycję na tle konkurentów. Marketing to lingua franca naszej grupy. A w e-commerce zwycięży ten, kto zrobi najmniej pomyłek w marketingu.
Odliczamy dni do dołączenia do nas zespołu Grupy Invia. Kilkuset świetnych fachowców, wielu z nich ma kilka dekad doświadczenia w branży turystycznej. Jesteśmy już po pierwszych warsztatach, gdzie mogliśmy zobaczyć tę jakość na własne oczy. Mamy wzajemne, oczywiste synergie produktowe w rejonie Europy Środkowej, a rynek niemiecki, gdy się do niego dobrze przygotujemy marketingowo i znajdziemy w sobie wystarczające ambicje, podwoi skalę naszej działalności. Nie możemy się doczekać, aby położyć obie ręce na tej kierownicy.
Rok temu, sporą część listu poświęciłem zagrożeniom płynącym ze strony globalnych platform. Z ulgą przyjęliśmy uchwalone w Polsce prawo, które wpisało się w postulaty polskich mediów, mimo mało wyrafinowanych działań lobbingowych naszych przeciwników. W pozostałym zakresie mój zeszłoroczny list pozostaje niestety aktualny. Szczególnie bolesny jest brak dostarczania przez Google informacji o reklamodawcy, niezbędnej do walki przez wydawców z oszukańczymi reklamami. To nie jest zachowanie godne lidera rynku.
W tym roku chciałbym zwrócić uwagę na inny aspekt współpracy z bigtechami. Głośne w ostatnich tygodniach korzystanie z technologii chmurowej i AI należącychdo amerykańskich podmiotów. Produktów będących na podobnym etapie rozwoju, na jakim były samoloty w latach trzydziestych XX w.
Warto więc przypomnieć, że np. II Rzeczpospolita samoloty myśliwskie… eksportowała. Mało kto pamięta, że PZL P.11 i PZL P.24 były z powodzeniem kupowane przez Rumunię, Bułgarię, Grecję czy Turcję. Sprzedaliśmy ich więcej niż obecnie kupiliśmy F-16 i F-35 razem wziętych.
Sroce spod ogona nie wypadliśmy. Dzisiaj to Polacy i inni Europejczycy pracujący dla amerykańskich firm, współtworzą bigtechy i ich technologiczne rozwiązania. To jednak nie znaczy, że środkowo-europejskie firmy takich rozwiązań nie są w stanie stworzyć czy że ich już nie mają.
Ten współczesny cyfrowy kolonializm to najprostsza droga do uzależnienia w kolejnej sferze i na kolejne dekady, jeśli nie na wieki.
Doświadczenia we współpracy z bigtechami z rynku reklamy (które szczegółowo opisałem rok temu) jasno pokazują ich strategię. Pierwsze lata usługa jest oferowana na atrakcyjnych warunkach tylko po to, aby docelowo opodatkować nas na lata.
Google mówi, że jedynie „zaprojektuje nam technologiczną kuchnię”, w której my będziemy gotować. Zapewniam, że żadna kostkarka czy lodówka innego niż Google producenta za kilka lat nie będzie tam pasować. To pierwsza działka, w dodatku niedarmowego, narkotyku.
Sponsorujemy rozwój cudzych technologii i firm, zamiast inwestować we własne. Wiele polskich firm, w tym Wirtualna Polska Holding ma własne rozwiązania chmurowe, które z powodzeniem rozwija od lat i stanowią one serce przewagi technologicznej naszej grupy.
Naiwnością jest nazywanie w Polsce „chmurą krajową” rozwiązania, które jest po prostu kupowane od firm, które poza zatrudnianiem polskich informatyków, z naszym krajem wiele wspólnego nie mają. A amerykańscy dostawcy do „inwestycji w Polsce” zaliczają kupno… biurowca w Warszawie.
I tak jak dzisiaj, po 100 latach od czasów, gdy nasi przodkowie przecierali szlaki w inżynierii lotniczej, my nie jesteśmy i już nigdy nie będziemy w stanie zbudować myśliwca klasy F-35 czy JAS-39 Gripen. Co więcej, decyzją podejmowaną poza naszym krajem, ich zdolność bojowa może zostać ograniczona w momencie, w którym będziemy ich najbardziej potrzebować. Gdy widzimy, że nie pozostaje nam już nic innego niż kupowanie zagranicznych myśliwców za miliardy dolarów i akomodowanie humorów przedstawicieli państw, które nam je dostarczają, to może jednak warto rozważyć inną drogę dla technologii chmurowych i AI?
Z poważaniem,
Jacek Świderski
Prezes Zarządu Wirtualna Polska Holding SA