Fragment newslettera wysłanego do użytkowników Biznesradar w dniu 23 maja 2021 roku.
W czerwcu kończy się Program Wsparcia Pokrycia Analitycznego, czyli wprowadzona dwa lata temu inicjatywa GPW polegającej na opłacaniu analiz przygotowywanych przez analityków z niektórych biur maklerskich. Było wokół tego trochę kontrowersji, częściowo mających słuszne podstawy. Mi ten program pasuje i chciałbym by był kontynuowany. Poniżej kilka zdań o tym dlaczego, a później przyjrzymy się najchętniej czytanym materiałom opublikowanym w ubiegłym tygodniu. Zapraszam.
Według wypowiedzi przedstawiciela GPW cytowanego przez Parkiet, zarówno emitenci jak i biura maklerskie pozytywnie oceniają program pokrycia analitycznego. Cieszę się, bo to zwiększa szansę na jego kontynuację. Mam ku temu trzy, nieco osobiste powody.
1/ Analitycy wyciągają spółkę z otchłani niewiedzy
Trudno z tym dyskutować, bo według przytaczanego wyżej artykułu 77 proc. spółek uznało, że inicjatywa GPW pozytywnie wpłynęła na zainteresowanie firmą wśród inwestorów. Paradoksalnie dotyczy to również przypadków, w których analityk rozmija się z rekomendacją czy wyceną. Taka sytuacja to pożywka dla adwersarzy, którzy sprawiają, że świadomość o istnieniu takiej spółki trafia do coraz szerszego kręgu odbiorców. Ale nawet bez tego po każdej rekomendacji pojawia się dodatkowy „ślad”, budujący świadomość istnienia danej spółki. Możesz tego doświadczyć również u nas, w Biznesradar. Dzięki temu możemy pokazać rekomendację w zakładce spółki (lub w zbiorczej zakładce z rekomendacjami), opisać ją w jakimś tekście lub pokazać depeszę agencji informacyjnej. Co więcej, rosnące zainteresowanie przyciąga nie tylko inwestorów ale również osoby, przygotowujące i upubliczniające swoje analizy. Dobra koniunktura sprawiała, że obserwujemy powolny wysyp blogerów, czy innych vlogerów podejmujących próbę analiz spółek. Często jest to praca odtwórcza, ale również dzięki niej coraz większa liczba spółek zapada w świadomość inwestorów.
2/ Analizy i rekomendacje kreują konsensus
Tu jest zaszyty jeden warunek – rekomendacja musi być przygotowana przez wiarygodny podmiot. I tu, czy nam się to podoba czy nie, PKO, mBank czy BDM będą odbierane jako bardziej wiarygodne niż Tomek, Filip czy Paweł. Albo np. EVR. Czasem niesłusznie. Oczywiście idealnie byłoby, gdyby tych analityków było kilku i tak w większości przypadków jest – 2/3 spółek, dla których prezentujemy prognozy mają pokrycie więcej niż 1 zespołu analitycznego (rekordziści mają prognozy 8-10 analityków). Ale nawet tam, gdzie mamy prognozę tylko jednego, może ona stanowić bazę do myślenia o perspektywach tych spółek. Na dodatek również do tych prognoz odnosi się rzeczywiste wyniki, co czyni z nich konsensus niejako z automatu. Warto przy tym pamiętać, że analityk też człowiek więc jest istotą omylną. Zatem w ocenie jego pracy, jak zawsze, lepiej od ślepej wiary sprawdzi się zdrowy rozsądek.
3/ Ten konsensus (albo „konsensus” przy 1 prognozie) może być błędny
Często spotykam się z konsternacją mniej doświadczonych inwestorów, którzy dziwią się, że po dobrych wynikach kurs nie reaguje. Albo, że po złych – nie spada. Jest oczywiście wiele przyczyn, w tym bardziej skomplikowane przypadki, gdy zysk nie musi być właściwym miernikiem, albo wynik jest obciążany zdarzeniami jednorazowymi. Ale w większości przypadków reakcja kursu na publikację wyników z reguły oparta jest nie tyle na samym wyniku, co na jego porównaniu z oczekiwaniami. Więc jeśli punkt nr 2 jest coś wart, to punkt 3 ma wartość nie do przecenienia.
Oczywiście wykonując własną pracę można znaleźć ciekawe szanse na zyski, jednak zdarza się, że na ich realizację trzeba czekać dłużą chwilę. Bo Twoje wyliczenia i szacunki muszą się upowszechnić w głowach innych, a to potrafi zając trochę czasu. Dziś, gdy GPW znowu trafiła pod strzechy jest to proces szybszy, ale na takim rynku jak w 2018 roku – zajmuje on raczej miesiące/kwartały niż dni/tygodnie. Wszystko idzie znacznie szybciej w sytuacji, gdy jest spora szansa na to, że prognoza analityka jest zbyt zachowawcza. W gorszych czasach sytuacja może się odwrócić i zbyt optymistyczne prognozy będą przez rynek karane. Ale tym będziemy się przejmowali za jakiś czas. Na koniec spójrz na poniższy, rzeczywisty przykład.
Zielona gruba linia, to zysk operacyjny jednej ze spółek z programu wsparcia pokrycia analitycznego. Już na pierwszy rzut oka widać, że to ciekawa, rozwijajaca swój biznes spółka. Zielona przerywana linia to prognoza analityka, przygotowana w połowie 2019 roku. Rzeczywisty wynik roku 2019 odbiegał in plus o ok 5% (dlatego przerywana linia jest nieco niżej), ale już wynik roku 2020 odbiegał od tej prognozy o ponad 1/3. OK, rok 2020 to rok wyjątkowy i pewnie zaskoczył wszystkich, choć w różnych obszarach. Ale, choć to łatwe i dość częste, nie chodzi mi tu o napiętnowanie skali pomyłki. Chodzi o przyszłość.
Cieńszymi liniami zaznaczyłem kilka przykładowych scenariuszy, jakie po tak wyjątkowym roku mogą się pojawić. Żółta przerywana linia to skorygowane prognozy owego analityka. Widać, że zakładany jest scenariusz optymistyczny – tempo wzrostu zysków ma zostać właściwie utrzymane tyle, że wszystko się dzieje ze zdecydowanie wyższego poziomu. I do tego scenariusza jest dostosowana rekomendacja oraz cena docelowa. Świadomość tego może Ci dać przewagę, a jeśli Twoja wiedza o tej spółce prowadziłaby do odmiennych wniosków (zarówno bardziej optymistycznych jak i pesymistycznych), możesz to przekuć na realne pieniądze. W sytuacji, gdy to samo myślenie zastosujemy do spółki o której pies z kulawą nogą nie słyszał – może być trudno na tym zarobić.
Więc nawet, jeśli analitycy uczestniczący w programie wsparcia pokrycia analitycznego to juniorzy, mylą się lub są leniwi – ja jestem na tak. Po wielokroć.
***********
Dokumenty regulujące Program Wsparcia Pokrycia Analitycznego w wersji 3.0 można znaleźć na stronie Giełdy Papierów Wartościowych